lutego 18, 2012

Barkin, 6.


Kolejny rysunek - czystszy.


Barkin, 4... i 5.


Po etapie graficznym i precyzyjnym - powrót do poszukiwań w materii rysunku.
 
Mina jakoś nieuchronnie zbliża się do melancholii Shit Year. Wniosek: jej temat musi powrócić w innej formie. Z widocznym uśmiechem. Albo nogami... dzięki czemu spełniłaby się w końcu obietnica (groźba?) z podtytułu bloga. [Choć tak naprawdę to nie byłby pierwszy raz, bo przecież Amy miała już popiersie: tu.]

Barkin, 3.

Mocniej wypracowane, ale czy bliżej postaci?
 

Barkin, studium.



[fragm.]

Drugi etap po szkicu. Ha, jednak dobrze pamiętam: ten odurzający klimat Siesty, to zasługa muzyki - na trąbce zagrał Miles Davis (komp. Marcus Miller). Instrument dyszy jak człowiek zmęczony upałem, świszczy jakąś ludzką astmą, wreszcie dźwięk zasycha na końcu frazy jakby zacierał go kurz. Zdobyłem wtedy kasetę.

Shit Year.

Ellen Barkin in her 50's... czyli mniej więcej teraz :-)

Szybki szkic na papierze. Ta twarz i piękny krzywy uśmiech pozostaje w pamięci od czasów Switch (wiem, to trochę śmieszne przywoływać hit wypożyczalni wideo z lat 90., który w krótkich biogramach jest nawet pomijany). Potem była m.in. Siesta z wręcz odurzającą atmosferą (albo tylko tak to zapamiętałem?) i Ellen snującą się po hiszpańskich ulicach w czerwonej sukience. Po latach przypomniałem sobie o niej przy okazji Ocean's Thirteen - niezmiennie piękna, ze zmarszczkami wciąż zmysłowa. Trochę później właściwie tylko dla niej męczyłem się w dusznym kinie na Shit Year.